Strony

25 listopada 2012

Rozdział 2

Szkoła.... Czy każdy lubi szkołę? Bo ja nie. Nie lubię tłoku, osób które się wywyższają, pani od polskiego oraz samej matematyki. To ona jest moją kulą u nogi. Ale za to uwielbiam moją kochaną przyjaciółkę- Ariett. Tak, to z nią spędzam czas w szkole. Kocham również grać na pianinie, ćwiczyć szermierkę no i oczywiście gimnastykę. Tylko to trzyma mnie w tej szkole. Sport i muzyka. Tak poza tym, nic innego. No i nawet się cieszę.
***
Gdy dotarliśmy do szkoły o mały włos a byśmy się spóźnili. Spojrzałam na zegarek, było jeszcze 5 minut do dzwonka. Zaczęłam się rozglądać za moją przyjaciółką. Oczywiście już czekała na schodach szkoły. Była Ona wysoką, szczupłą brunetką, o piwnych oczach. Miała na twarzy piegi co dodawało jej to urody. Zawsze pamiętam, że pragnęłam mieć takie. No ale cóż, trzeba się cieszyć tym co się ma.
Kiedy szłam w jej kierunku zaczęła do mnie machać.
- No wreszcie! Ile można na Ciebie czekać. Ciągle się spóźniasz i to w dodatku pierwszego dnia w szkole. Już myślałam, że będę musiała dzwonić do ciebie, ale nie księżniczka zapewne zaspała! Budzik Tobie kupić? Hmm?
- To nie moja wina, że ten nieogarnięty człowiek- i tu wskazałam na Jonathan'a- siedzi do późna, a nad ranem nie wstaje bo budzik nie dzwoni.
- No co? Myślałem, że dzisiaj jest Niedziela!
Już wytrzymać nie mogłam. Co za nadęty palant. Ja mu dam popalić.
- Yhm. Ile razy mówiłam, że dziś rozpoczęcie roku szkolnego? Hm? Rany, ale ty jesteś leń!
Już byłam cała czerwona, gdy Ariet krzyknęła. 
- Przestańcie! Bo się spóźnimy jak tak będziecie się kłócić.
- Dobra So, ja będę leciał bo muszę jeszcze obgadać parę drobiazgów z Mattim.
- Taa, tylko się nie spóźnij na obiad bo Ciocia będzie zła.
- Okej. To do zobaczenia.
Gdy Jonathan odchodził w stronę swoich kolegów Ariet oglądała się za nim.
- Wiesz So?
- Co?
- Ten Twój kuzyn wyprzystojniał przez te wakacje. 
- Blee, jak tak możesz? Z moim kuzynem?
- Nie moja wina, że podoba mi się jego tyłeczek. 
- Okej jest Twój! Tylko błagam skończ się ślinić na jego widok, bo mi nie dobrze i chyba będę musiała z toalety skorzystać. 
- Dobra, dobra już rozumiem. A tak na marginesie... Dobrze się czujesz bo nie wyglądasz najlepiej.
- Tak, dobrze się czuję, tylko mi się w głowie kręci.
- To może zaprowadzić Cię do pielęgniarki?
- Nie, nie trzeba. Tylko tego brakowało, żebym pierwszego dnia wylądowała u lekarza. Czy nie powinnyśmy już Iść? Zaraz dzwonek będzie, a ja nie mam zamiaru się spóźnić.
- No to chodźmy. 
***
Na środek sceny wyszedł dyrektor zaczął głosić swoją baardzo długą przemowę.
- Blablablablabla- Ta, nie ma nic usypiającego niż gadanie dyrektora. 
Czekałam w auli gdzie było wprowadzenie. Posiadała ona bardzo dużą scenę jak i za równo siedzeń. Okien było niewiele. Ściany były koloru beżowego. Uwielbiałam to miejsce, ponieważ tutaj występowałam dla publiczności.
- No i to wszystko co chciałem powiedzieć, a teraz proszę abyście udali się do klas. Dziękuję za uwagę.
Nareszcie... Ile można czekać. Wybiegłam z sali jak gdyby ktoś strzelił z procy.
- Gdzie jest toaleta? -  Muszę iść i to migiem, bo zaraz nie wytrzymam.
Czułam się okropnie. W głowie mi się kręciło i w dodatku dostałam dreszcze. To przez te cholerne naleśniki. No trudno, do klasy już nie pójdę. Najwyżej zajdę do sekretariatu po plan.
Gdy wybiegłam na korytarz wpadłam na przystojnego mężczyznę. Niestety spadając na niego straciłam równowagę i przytomność.